czwartek, 28 maja 2015

Róż i błękit dla dziewczęcia.

   Jakiś czas temu kupiłam w jednym ze sklepów internetowych kilka par błyszczących kryształów o szlifie rivoli. Gdy przyszły, pozachwycałam się ich barwami, tym jak odbijają światło, a potem schowałam do pudełka. Co jakiś czas wyciągałam kryształki, aby nacieszyć się ich pięknem, po czym ponownie lądowały w zamknięciu - to jeszcze nie był ich czas.
   Gdy w Kreatywnym Kufrze zobaczyłam foto inspirację #8 do dziewczęco - dziecięcej biżuterii, przypomniało mi się o moich błękitnych jak letnie niebo rivolkach.
  
foto. Jolania


   Zależało mi na ukazaniu pięknych szlifów kryształu, dlatego zrezygnowałam ze skomplikowanych, wijących się wzorów, imponujących oplotów koralikowych i wszystkiego, co mogłoby odwracać uwagę. Dodałam jedynie odrobinę złotych drobnych koralików i krople różowego kwarcu.

Efekty oceńcie sami:




środa, 27 maja 2015

Mojito czyli naszyjnik z odrobiną cytryny i mięty.

   O kalendarzu Royal Stone usłyszałam pierwszy raz rok temu. Było wówczas za późno by wziąć udział w konkursie, ale postanowiłam spróbować swoich sił w kolejnej edycji. Z tegorocznych inspiracji szczególnie przypadło mi do gustu zdjęcie z cytrynowym drinkiem z listkami mięty. Może to dlatego, że ja bardzo lubię miętę. Jak ktoś chce mi zrobić miły prezent, to miętowe czekoladki są jak najbardziej na miejscu.


  1 maja odbywały się targi minerałów "Skarby Ziemi". Nigdy wcześniej nie byłam na tym wydarzeniu, pomyślałam więc, że może tam znajdę jakieś ciekawe kamyczki na moją biżuteryjną wersję mojito. Targi rozczarowały mnie. Na zaledwie trzech stoiskach dało się kupić półfabrykaty, większość wystawców oferowała gotową biżuterię. Udało mi się jednak upatrzyć trzy zielone kamienie - jadeity jak zapewniał łamaną angielszczyzną sprzedawca o wschodnich rysach.
   Zaczęło się szycie. Szło powoli, bo maj w teatrze najeżony spektaklami, ale na dwa dni przed terminem nadsyłania zgłoszeń naszyjnik został ukończony. Następnego dnia zrobiłam zdjęcia. Nie miałam czasu ich wyedytować, bo wyjeżdżałam do rodziny, ale w końcu został mi na to jeszcze jeden dzień. Coś mnie tknęło, aby na wszelki wypadek zabrać pracę  i aparat ze sobą.
   Ostatniego dnia postanowiłam przeczytać regulamin, żeby nie przeoczyć kwestii proceduralnych. I wtedy się zaczęło..... "preferowane zdjęcia na białym tle, kadrowane 1:1". Wyciągam biały papier 
i zabieram się do robienia nowych fotografii. Na dworze leje, słońca brak, więc tło zamiast białe, jest bure. Żaden to problem, mam przecież w komputerze program z opcją wybielania tego co powinno być białe a nie jest. Wieczorem przed wysłaniem zgłoszenia zaglądam jeszcze raz do regulaminu: "wymagana wielkość zdjęcia minimum 2 MB". Ile mają moje zdjęcia? O nie!!! Mniej, dużo mniej! Pierwsza myśl - potrzebuję nowych zdjęć. Szykuję plan, układam naszyjnik. Nagle dostrzegam - brakuje koralikowych nakładek na wstążki (a mówili mi, żeby przyszyć, bo się zgubią). Znajdują się gdzieś na dywanie. Przy świetle żarowym zdjęcia wychodzą koszmarnie. Siostra podpowiada, żeby sprawdzić, czy wcześniejsze fotografie przed edycją też miały taki mały rozmiar. Nie miały. Jest ponad 4 MB, ale mają bure tło, a wybielanie wszystko psuje. Szukam programu, który by to naprawił bez utraty cennych bajtów. Panika rośnie, bo dochodzi 23.00. W końcu siostrze udało się doprowadzić zdjęcie do porządku. 23.45 zgłoszenie wysłane.
  Ach.... i po co ja czytałam ten regulamin.... 

A tak na poważnie, regulaminy trzeba czytać.

A to mój naszyjnik:

Jeśli Wam się podoba, kliknijcie tutaj i polubcie.




środa, 20 maja 2015

A już myślałam, że nie zdążę....

   
Korallo ogłosiło kolejny konkurs biżuteryjny. Tym razem do wygrania jest jeden z dwóch prześlicznych kaboszonów. W teatrze natłok prób i spektakli, więc z żalem stwierdziłam: "Nie zdążę. nie ma szans". Jakże bardzo uradowała mnie wieść, że nadsyłanie zgłoszeń zostało przesunięte o 4 dni. Wyjęłam z pudełka upolowane kiedyś na allegro labradoryty i zabrałam się do pracy. Kilka godzin nieustannego szycia i tak powstał elegancki wisior.



   Uwielbiam labradoryty, to, jakie barwy potrafią przybierać i jak światło wyciąga z tych pozornie szarych kamieni refleksy niebieskiego, zieleni i złota. Nie lada sztuką było uchwycenie tego na zdjęciu. Długo poszukiwałam odpowiedniego tła, które pozwoliłoby mi ukazać piękno kaboszonów. Ku mojemu zaskoczeniu najlepsze okazało się zdjęcie zrobione na kolanie - dosłownie!
Niesamowite jak jeans potrafi "wyciągnąć" z labradorytu to co najlepsze.


   Jeśli moja praca się wam podoba, możecie oddać na nią głos przez polubienie zdjęcia pod tym linkiem.


wtorek, 12 maja 2015

Pocahontas by nosiła....

   Już od pewnego czasu nastawiałam się na wykonanie kolczyków w stylu rdzennych Amerykan - długie, barwne kolczyki z symetrycznymi wzorami zawsze wydawały mi się pociągające. Przeglądając internet w poszukiwaniu inspiracji natknęłam się na stronę anabel-beadpatterns.com. Moją uwagę przykuł jeden z wzorów na kolczyki Anny Belous, jednak według mnie, proponowana długość była niepraktyczna, stąd moja modyfikacja. 

   Przy wykonywaniu kolczyków miałam okazję poćwiczyć ściegi flat peyote i brick stitch.
W trakcie pracy, wpadłam na pomysł na bransoletkę do kompletu. Jej cechą szczególną jest środkowa część złożona z luźnych sznureczków koralików.

   Obejrzyjcie efekty:




sobota, 9 maja 2015

Witam Was Kochani na moim blogu.

   Biżuterią zajmuję się już od kilku lat i mimo, że wytwory moich rąk były już prezentowane, dziś postanowiłam opowiedzieć Wam o ich tworzeniu, moich pomysłach, inspiracjach i trochę o mnie samej.
  Jestem z wykształcenia i zawodu artystą, ale nie plastykiem, jak można się spodziewać, lecz muzykiem. Na co dzień gram na trąbce w orkiestrze Teatru Muzycznego. Robieniem biżuterii zajmuję się w wolnym czasie, między próbami do Traviaty czy Skrzypka na dachu. 


   Moja przygoda z tworzeniem biżuterii zaczęła się od szukania prezentu urodzinowego dla, wtedy jeszcze przyszłej, teściowej. Na jednej ze stron internetowych zobaczyłam broszkę z sutaszu. Technika tak mnie zafascynowała, że postanowiłam się jej nauczyć. Nigdy nie miałam zdolności manualnych, nie umiałam szyć, ale miałam dużo zapału i determinacji. Tak powstała moja pierwsza bransoletka. Rok temu zainteresowałam się biżuterią z koralików i pomyślałam: "skoro mogłam nauczyć się sutaszu, mogę spróbować też tego". 
   
   A to kilka zdjęć mojej twórczości:




 Więcej fotografii można zobaczyć na facebooku.

  Mam nadzieję, że mój blog Wam się spodoba. W większości będzie dotyczył mojej właśnie twórczości, ale mogą pojawić się tu też wpisy dotyczące muzyki czy zabytków (zapomniałam wspomnieć - mam też magistra z historii ;) ). 
   Zapraszam więc do obserwowania i komentowania.