środa, 30 września 2015

Szmaragdowa randka w Ritzu

   Gdy Royal Stone ogłosił konkurs na biżuterię inspirowaną elegancją wnętrz hotelu Ritz, nie pomyślałam wcale o sławnym Paryskim Ritzie....

Czy wiecie, że w Białymstoku też kiedyś był Ritz? 
Hotel został wybudowany w latach 1912 - 1913 przez Towarzystwo Akcyjne Ritz z pomocą finansową Petersbursko- Tulskiego Banku Ziemskiego. Był to budynek w neobarokowym stylu z elementami eklektyzmu. Był to wówczas jeden z najbardziej reprezentatywnych i nowoczesnych hoteli Białegostoku. Ritz reklamował się wykwintnym urządzeniem i wygodami takimi jak: winda, telefon w każdym pokoju, centralne ogrzewanie, bieżąca ciepła i zimna woda. 

  Ritz od strony obecnej ulicy Mickiewicza. Zdjęcie umieszczone w niemieckim albumie o 
Białymstoku wydany w latach 1915- 1919. Ze zbiorów Jana Murawiejskiego. 
Źródło: ciekawepodlasie.pl
   Zawitało do niego wiele osobistości: Józef Piłsudski, Hanka Ordonówna, Pola Negri, Stanisław Przybyszewski i inni, ale było to również miejsce życia towarzyskiego białostockiej elity. Odbywały się tu koncerty, rauty, bale, w restauracji omawiano interesy, spotykano się na kawę i ciastka w kawiarni na parterze a zakochanie chodzili do kina "Gryf". Dobrym panienkom nie wypadało chodzić do Ritza, wiele mówiło się o fordanserkach a nawet paniach lekkiego obyczaju zabawiających mężczyzn, przegranych w karty fortunach a nawet miłosnych orgiach organizowanych w murach hotelu. 
   Hotel działał do 1944 roku (w czasie wojen jako siedziba komendanta wojsk carskich, potem dowództwa niemieckiego) do czasu podpalenia go przez wycofujące się wojska niemieckie. Po wojnie nadpalone mury białostockiego Ritza polskie władze kazały wysadzić w powietrze. 


   Rozmyślając o hotelu Ritz zastanawiałam się jaka kreacja i biżuteria oddałyby najlepiej czar czasów, w których białostocki Ritz przeżywał największy rozkwit. Przypomniałam sobie o olśniewającej szmaragdowej sukni jaką Keira Knightely miała na sobie w filmie "Pokuta".


   Zrobiłam do niej szmaragdowe kolczyki oplecione złotymi koralikami Toho.



     Myślę, że w takiej stylizacji jakaś dama mogłaby iść na randkę w Ritzu. 
Światło mosiężnych lamp odbijałoby się od zielonych kryształków w kolczykach, brzeg sukni przesuwałby się po marmurowych schodach. Z daleka dobiegałyby do niej dźwięki orkiestry smyczkowej grającej tego wieczoru oraz zmieszane zapachy jedzenia i dymu papierosowego. Przychodząc przez drzwi restauracji zobaczyłaby czekającego na nią przy stoliku jego....


Jeżeli podoba wam się moja stylizacja na randkę w Ritzu polubcie zdjęcie zamieszczone tutaj.

   

niedziela, 13 września 2015

Szydełkiem i koralikiem

   Dla przeciętnego człowieka to czarna magia, bo jak to możliwe, że taki wężyk z koralików robi się na szydełku! Dla większości rękodzielników pracujących z koralikami sznury szydełkowo - koralikowe nie mają tajemnic. Wystarczy trochę zręczności i cierpliwości - zwłaszcza przy nawlekaniu koralików w sekwencji mającej utworzyć konkretny wzór.
   W sznurach z koralików lubię ich prostotę i to, że w zależności od grubości, długości, wzoru, mogą dopełniać przeróżne stylizacje od sportowych po wieczorowe.
   Czasami robię je w podróży. Wystarczy wcześniej nawlec sobie koraliki na nitkę i można dziergać w pociągu czy autobusie bez obawy, że koraliki się rozsypią, czy wbiję sobie igłę w palec przy gwałtowniejszym hamowaniu. 
  W te wakacje niewiele podróżowałam, jednak stworzyłam kilka sznurów :)



    Jednym z wyzwań było dla mnie stworzenie lariatu - długiego naszyjnika bez zapięcia, za to z masą sposobów na wiązanie. Postanowiłam zrobić go z przezroczystych koralików, za to na cieniowanym kordonku, dzięki czemu uzyskałam efekt gradientu. Do stworzenia metrowego sznura wykorzystałam aż sześć metrów koralików. Lariat zakończyłam kryształkami na łańcuszku i kulką niebieskiego jadeitu. Do kompletu powstała również bransoletka.





   Swój lariat zgłaszam do wyzwania Szuflady: gradient/ombre.




  
   

   


czwartek, 10 września 2015

Niepowtarzalna powtarzalność.

  Nie lubię robić czegoś więcej niż jeden raz. Nie lubię powtarzać tych samych wzorów, od razu chcę coś zmienić, dodać coś nowego. Powtarzanie mnie nuży, nie jest dla mnie wyzwaniem...

  Tym razem było inaczej. Miałam zrobić komplet biżuterii - skromny, dodający klasy osobie go noszącej. W mojej głowie powstał projekt z powtarzającym się motywem z sutaszu. Musiałam uszyć trzy pary identycznych elementów i tym razem nie czułam znudzenia lecz ciekawość co z tego wyjdzie.
   Pierwsza para utworzyła kolczyki. 


   Druga - po zszyciu i dodaniu łańcuszka i perłowej kropli - stała się naszyjnikiem,


   Do trzeciej, zszytej w innej kombinacji, dołączyłam koralikową bransoletę utkaną ściegiem flat peyote.

Każda z części kompletu, chociaż stworzona na bazie jednego wzoru, jest unikalna.